wtorek, 18 marca 2014

Wracamy do domu


I dobiegły końca nasze słoneczne wakacje pełne wrażeń, egzotycznych krajobrazow, pysznego jedzenia very spicy. Naładowalismy akumulatory - nie mogło być inaczej bo przez dwa tygodnie plawilismy się w słońcu, teraz czas wracać i wziąć się do roboty, pozarabiać na na następny taki wyjazd.
Ale zanim zacznę wstawiać fotki z naszego powrotu, dziękuję Kasi i Arkowi za organizacje całej tej wycieczki i zmobilizowanie nas do niej, dzięki kochani, kombinujcie coś następnego - może ulegniecie namowom Jarusia i wynajmiemy k... na K.... ? Na razie nie ujawniam żeby nie zapeszac:)

Pożegnalna fotka przed naszym domkiem

Tak nam przystroił na koniec łóżko boy pokojowy Ahmed
Czekamy na prom
A to właśnie on

W oczekiwaniu na samolot do Male

Czekamy na samolot do Dubaju

O to on, a może do Pragi?......już mi sie trochę miesza bo te same linie? 
Tak czy owak jesteśmy już w domu i przeżywamy szok termiczny - z 32 st ma 8 brrr...

sobota, 15 marca 2014

Masaż Sarawak

Dziš dzień niby leniwy, lecz trochę się działo - Jarus szaleje z nurkowaniem, już drugi dzień nie było go przez kilka godzin,  jeszcze ma zamiar iść trzeci raz- i super niech se chłopina użyje z podwodnymi stworkami, ja bynajmniej nie jestem dłużna bo byłam na super masażu o nazwie Sarawak masaż całego ciała od czubka głowy po czubki( dosłownie) palców u rąk i stóp - masaż przypominający lomi lomi - nie wiem może to nawet to samo bo masażystka jest rodem z Bali i tam się tego masażu uczyła. 50 min profesjonalnego masażu, niestety trudno mi się było zrelaksowac bo śledziłam ruchy i starałam się zapamiętać, jak widać do spa jako klient się nie nadaję. Katarzyna też się masowala - trafiła jej się hinduska i też wyszła zachwycona mimo że masowany miała tylko kark i głowę. Jutro kolejny dzień nic nicnierobienia - nie wiem czy to pisać żeby czytelników nie zdenerwować. A! Dziš widzieliśmy prawdziwy ślub na plaży, to zdjęcie pod kobiercem to właśnie po tym ślubie. Jakiś on był tutejszo- egzotyczny bo byli bębniarze, młodym czymś nogi polewali. Ale i tak myślę że to byli Europejczycy co sobie taką egzotik ceremonię
walneli - pan młody z 20 lat starszy- to mówi samo za siebie- nie żebym była złośliwa:)

Fotki Malediwy

Ograniczam pisanie na rzecz obrazków

czwartek, 13 marca 2014

Welcome Malediwy

Podróż po Srilance dobiegła końca. Po ostatnim noclegu wśród plantacji herbaty nasz driver dowiózł nas do Negombo gdzie spędziliśmy kilka godzin w oczekiwaniu na samolot do Male - stolicy Malediw.
Ale zanim przejdę do Malediw, podsumuję Srilankę - to co wdl mnie najbardziej ją charakteryzuje to masa kolorów - kobiety i mężczyźni w różnokolorowych strojach, gdzie nie spojrzysz - wszędzie barwnie jak na wiejskim festynie no i druga rzecz - uśmiechnięty naród - wszyscy do ciebie kiwają, śmieją się, pozdrawiają - aż miło wyjść na ulicę
czujesz że jesteś miło widziany. Zapytałam towarzystwo o jedno skojarzenie ze Sri Lanką - Arek - herbata, Kasia - pikantne żarcie, Jarek- upał ( nie wiem czy to pozytyw czy negatyw - on musi sobie pomarudzic) - a dla mnie oprócz wymienionych rzeczy - wielka różnorodność kultur, wyznań, strojów - wszystko to w wielkiej harmonii. Ogólnie super każdemu życzę zobaczyć tę wyspę, ale
raczej bez nastawienia na wypoczynek w jednym miejscu - byłoby po prostu żal nie zobaczyć tych wszystkich rzeczy które można zobaczyć tylko poza hotelem.
Malediwy. Przylecielismy do Male wieczorem, na ulicy tłumy motocyklistów, głośno i hucznie, trafiliśmy na jakieś wiece wyborcze, chorągiewki itp. Male to jedyne miasto na Malediwach. Pozostałe wyspy to ośrodki wypoczynkowe, nasza wyspa jest duża a można ją obejść dookoła. Jak ktoś chce doznać raju na ziemi to może go zaznać właśnie tu. Mamy kawałek własnej plaży, cudowną przezroczystą wodę w ciepłym morzu, kolorowe rybki podplywajace do brzegu, cudnie! Przed nami cztery pełne dni wylegiwania się na plaży, nicnierobienia oprócz pływania w morzu, opalania, nurkowania i spacerów po bielutkim piasku wzdłuż wybrzeża. Więc w następne dni będę wstawiać tylko fotki!!



Na zdjęciach- w Male pod sklepem, na promie do naszej wyspy i widoczek z naszego tarasu




wtorek, 11 marca 2014

Nuwara Elija

Nazwana również małą Anglią, ponieważ lubili przyjeżdżać Anglicy - klimat jest znacznie chłodniejszy - 1800 m n p m. Jesteśmy właśnie w tym miasteczku pijemy tutejszą kawę przypominająca mocną herbatę z wyglądu a smakujacą jak po raz trzeci zalane fusy - mi to pasuje, towarzystwo też się przekonało.
Wczoraj wieczór rodzina u której spaliśmy ugoscila nas iście królewską kolacją, z potrawami których dotąd nie próbowaliśmy jak np jak - czyt dżak, takie tutejsze warzywo we własnym sosie. Poza tym jak prawie co dzień pochłonęłyśmy z Kasią miskę cieciorki gotowanej w mleku kokosowym - bardzo popularna tu potrawa. Za cały zastawiony stół zapłaciliśmy po 13 zł od osoby - tak połowę taniej niż na mieście lub w hotelu.
Do Nuwara Elija przyjechaliśmy pociągiem, oglądając przez okno wspaniałe widoki plantacje herbaty, pola ryżowe, wspaniałą roślinność, miejscowe stacje kolejowe. Dziś ostatni nocleg na Srilance, jutro podróż do Colombo i lot na Malediwy.
Na zdjęciach- nasza wczorajsza kolacja, Jarus z gospodarzem, pola ryżowe, jeden z przystanków naszego pociągu

poniedziałek, 10 marca 2014

Plantacje herbaty

Właśnie odpoczywamy sobie na tarasie mini domku położonego nad torami którymi jutro pojedzie masz pociąg. Niby źle a jednak oprócz torów - kupę egzotycznych drzew i śpiewających owadów i ptaków - super. Mini domek należy do pary Lankijczyków którzy mają tylko te dwa pokoje dla turystów i jest bardzo domowo- nasza gospodyni właśnie dla nas szykuje ryż z curry.
A dziš droga z Candy do Ella, w trakcie której zatrzymywalismy się na plantacjach herbaty włącznie z wizytą w fabryce herbaty. Srilanka, dawniej Cejlon słynie z plantacji herbaty i faktycznie robią one wrażenie razem ze zbieraczkami- kobietami z wielkimi worami na plecach do których wrzucają zerwane czubki krzaczków- tylko 3 listki z krzaczka!
Na zdjęciach fabryka, plantacje i ja ze zbieraczkami.


niedziela, 9 marca 2014

Niedziela ogród botaniczny w Candy

Dziš dość lajtowo - spacer po ogrodzie botanicznym z wieloma przedziwnymi drzewami, wiele z nich przypominało nasze kwiatki doniczkowe w rozmiarze xxl jak beniamin ma zdjęciu...
Po południu łażenie po lokalnych straganach, zakupy lokalnych przypraw i lokalnych szmat- patrz spódnic.
Na zdjęciu nasz driver - Nazar.





sobota, 8 marca 2014

Herbal garden - Matale

Dziš niespecjalnie się zmęczylismy- właściwie najbardziej męcząca była droga do Candy. Po drodze spędziliśmy trochę czasu w pokazowym ogrodzie gdzie hodują przyprawy i zioła, dzięki tej wizycie dowiedzieliśmy się jak pieprz rośnie, galka muszkatołowa, cynamon ITD....że kardamon to królowa przypraw- w Azji dodają go do wszystkiego bo doskonale wpływa na trawienie - oj trzeba będzie przewartošciować swoje podejście do przyprawiania bowiem mamy tyle możliwości których nie wykorzystujemy!!! Po oglądaniu przypraw mieliśmy wszyscy masaż relaksacyjny głowy, ramion i karku na ziołowych własnej roboty balsamach i olejach- super!
Po południu w Candy byliśmy na przedstawieniu lokalnych tańców, połykaniu ognia, chodzeniu po rozżażonych węglach. Po kolacji w lokalnej knajpie - powrót do hotelu w tuktukach z dwoma szalonymi driverami którzy wyprzedzali na czwartego. Ogólnie dzień fajny...



No i zapomnialabym napisać o wizycie na lankijskiej giełdzie warzywnej w Dambuli gdzie widzieliśmy ogromne składy egzotycznych owoców i warzyw.

piątek, 7 marca 2014

Sigiryja

Tu znajduje się wysoka góra a raczej plaskowyż  na który wspinalismy się jakiś 1,5 h żeby zobaczyć ruiny dawnego palacu - króla będącego znawcą dziewic - sprowadzał je z całego świata a ich freski zachowały się na ścianach jaskini w skale- wszystkie z obfitym biustem.


Po lunchu jeszcze kolejne świątynie- już to trochę nużące nawet dla mnie, dlatego jutro żadnych świątyń!!
Bardziej chciałabym dowiedzieć się czegoś o lokalnym życiu. Wiem już że Srilanka to kraj 4 wyznań i kultur- islam- nasz driver, buddyzm- najbardziej powszechne, hinduizm i chrześcijaństwo które weszło jak srilanka była kolonią portugalską - w sumie najmniejszy procent. Fajne jest to że wszystkie te wyznania się przenikają, ludzie współżyją w pokoju mimo że jest ich 5 razy na km więcej niż w Polsce. 
Teraz leżę sobie w hamaczku odpoczywam po mega ostrym ryżu z warzywami. Hamak jest pod pokojem hotelu, hotel w środku dżungli. Upajam się ciszą i masą ptasich śpiewów i innych odgłosów dżungli- jak na jakimś relaksie w spa tylko wszystko to mam w realu :)


czwartek, 6 marca 2014

Dzień czwarty- safari po dżungli


Dziš kolejny dzień na kolejne buddyjskie świątynie, a po południu safari po dżungli, lub raczej bitą drogą przez dżunglę i trochę przez łąki gdzie mijalismy stada słoni, bawołów i dzikich krów.
A wieczorem kolacja w lokalnym barze gdzie się je rękami, traktują cię jak króla, tubylcy są przemili, widzieliśmy jak przyrzadzaja te swoje przysmaki- ogólnie 3 razy bardzo- 1. Ostro 2. Pysznie 3. Tanio